Księgarniane podwoje mają niesamowitą właściwość. Właściwie, to problem dla fizyka, bo jak wyjaśnić to zaginanie czasoprzestrzeni, które powoduje, że kiedykolwiek przechodzę obok, to mnie wsysa, a kiedy spędzam tam dosłownie kilka chwil, mąż ciągnie mnie za rękaw, bo minęła godzina. Antykwariaty są pod tym względem jeszcze bardziej zagadkowe, ponieważ po chwili od wejścia zaczyna zmierzchać, a dopiero był obiad. Jednym słowem: miejsca sprzedaży książek są bardziej wciągające niż bagna.
Kupuję z intencją przeczytania (kiedyś) tytułu. Regularnie robię porządki na regałach i pozbywam się książek, do których nie wrócę i nie mam do nich sentymentu, właśnie, by pomieścić nowe tytuły. Obecnie kupuję klasykę literatury pięknej (ach ta kolekcja Cranford!), a także sci-fi i fantasy. Literatury współczesnej mam dość dużo, ale ostatnio straciłam do niej pociąg (no, może ostatnim bastionem współczesnej dobrej literatury jest Wit Szostak, ale to bardzo subiektywne mniemanie, wyrobione po części na spotkaniu autorskim, po części na podstawie przeczytanych książek, a po części dlatego, że jest filozofem).
Chociaż jeśli nakryjecie mnie na czytaniu kryminałów, to będzie to albo Jussi Adler-Olsen, albo Robert Galbraith, albo Agatha Christie.
Dobrze. Jeśli kupuję książki, żeby je czytać, czy przeczytałam już to, co nakupowałam? Ależ skąd! Najstarszy półkownik to chyba Wampir Reymonta, którego wzięłam z półki bookscrossingowej w bibliotece, jakieś, bagatela, dwadzieścia lat temu. Ów książeczka jest jedną z pierwszych z kolekcji Kolibrów, którą całą zgromadziłam. Ile z niej przeczytałam? No dobrze, zmieńmy może temat.
A co z książkami, które kupiłam ostatnio? Cudne wydanie Ziemiomorza (będę je międliła chyba dwa miesiące), trylogia Pierwsze prawo Abercrombie’ego, Sebald z drugiej ręki. Wcześniej młodzieżowe i dorosłe fantasy, niedokończona seria The Expanse. Jeszcze: dość spora doza klasyki, wydania z lat 60. Zresztą, zrobiłam kiedyś listę książek, które mam na półkach, a chcę przeczytać. Ile wyszło? Z początku koło 150, nie wliczając fantastyki. Oczywiście, gusta podlegają ciągłym zmianom, więc obecna lista nie jest już ta samą, co powiedzmy dziesięć lat temu. Na jednej z list mam 114 tytułów (w tym serie i trylogie), a co z pozostałymi książkami, czy i one się doczekają?
A pisarze nadal piszą!
Jeśli w takim razie kolekcjonuję sci-fi i fantastykę, to czy mam wszystko to, co chcę? Hm, owszem, ale nie do końca. Żałuję, że nie zbieram serii Artefakty i wielu twórców po prostu nie znam. Planuję oczywiście nadrobić — i to mnie skłania do dbania o sobie, żeby żyć długo w dobrym zdrowiu, by móc przeczytać wszystko, co zamierzam.